Posłuchaj:
Niektóre z książek Mastertona przypominają teksty napisane w rezultacie wyzwania lub zakładu. Najbardziej szalone pomysły, takie jak Szatańskie Włosy czy Ciemnia, przekuł w mniej lub bardziej popularne powieści. Kilka z jego tekstów przypadło mi do gustu, większość jednak przypomina fast food – czyta się szybko i równie szybko zapomina. Z tego też względu niezbyt uważnie śledzę jego literackie poczynania, a po “Dzieci zapomniane przez Boga” sięgnęłam tylko dlatego, że ten tytuł został uwzględniony w plebiscycie literackim Lubimy czytać w kategorii horror.
A horror lubię.
Uwaga, dalej czyhają spojlery! Myślę, że warto także zamieścić trigger warning. Ta książka opowiada o aborcji i jeśli jest to dla ciebie trudny temat, to treść może okazać się nieprzyjemna.
Akcja “Dzieci zapomnianych przez Boga” toczy się częściowo w szpitalach, częściowo w kanałach. Para detektywów, którzy po raz pierwszy pojawiają się w książce o tytule “Wirus”, cieszy się opinią ludzi do zadań specjalnych. Jeśli policja ma sprawę, do której nie wiadomo jak się przymierzyć, przypisze do niej detektywów Perdoe i Patel. Początkowo wydaje się, że spraw jest dużo, a każda kolejna dziwniejsza od poprzedniej i nie wiadomo w co ręce włożyć – całe jednak szczęście, że za wszystkimi dziwnymi wydarzeniami w Londynie stoi jedna i ta sama sprawczyni.
Z jednej strony mamy kanalarzy, którzy mierzą się z nie lada problemem: zator z tłuszczu blokuje jeden z kanałów. Gdy specjalna ekipa bada sytuację na miejscu, atakują ich dziwne, jakby dziecięce, świecące w ciemności postaci. Na czas ataku lampy i latarki gasną, ludzie uciekają, brodzą w ściekach, a gdy docierają do drabinki okazuje się, że brakuje jednego z ich towarzyszy. Mężczyzna znajdzie się później – oślepiony i pozbawiony nóg.
Z drugiej strony mamy konflikt w lokalnej muzułmańskiej społeczności. Zazdrosny o dziewczynę chłopak atakuje i zabija rywala. Przyczyną jego gniewu jest fakt, że dziewczyna była z nim w ciąży i zdecydowała się na aborcję. Ta jednak nie zdaje się na nic, bo usunięty płód powraca i z powrotem zagnieżdża się w jej macicy. Scena w której dziewczyna stara się wydobyć z siebie przepoczwarzony płód jest makabryczna na kilku poziomach: jest to zwyczajnie przerażający temat, intruz który wdarł się w ciało młodej dziewczyny, a następnie się nim karmi, jak nie przymierzając larwy os żywią się ciałami ich ofiar. Jednocześnie podkreśla to jak trudne kulturowo są niezaplanowane, pozamałżeńskie ciąże, ponieważ dziewczyna nie szuka pomocy u lekarzy – wtedy wszystko wyszłoby na jaw, do tego ojciec za wszelką cenę chce trzymać córkę z dala od kłopotów i długo nie daje się namówić na wezwanie karetki.
Z jeszcze kolejnej strony mamy doniesienie ze szpitala, że straszliwie zdeformowany płód po cesarskim cięciu zniknął z izolatki. Monitoring nic nie zarejestrował, wezwana na miejsce policja również nie znalazła żadnych wskazówek, więc naturalnie do sprawy przydzielono Perdoe i Patel. Co dziwne, kobieta poddana operacji zarzekała się, że nie może być w ciąży, ponieważ od rozstania z mężem nie uprawiała seksu, zatem było to niepokalane poczęcie. Sam abortowany płód znalazł się natomiast w macicy innej kobiety, która dochodziła do siebie po łyżeczkowaniu martwej ciąży.
Podobne wydarzenia dzieją się w jeszcze kilku innych miejscach. Dziwne, agresywne stworzenie, po tym jak rozszarpało domowego kota, próbuje dostać się do pochwy jego właścicielki. Zostało schwytane i przekazane do ośrodka naukowego, lecz zanim udało się przeprowadzić jakiekolwiek badania, zgasło światło, a jedna ze stażystek obecnych przy procedurze straciła ręce. Z kolei w domu pomocy nieatrakcyjna opiekunka z dnia na dzień zachodzi w zaawansowaną ciążę. Coś przejmuje kontrolę nad jej ciałem, tłumaczy jej własnymi ustami że dzieci, które ma w swojej macicy, nadają sens jej życiu, a w szpitalu okazuje się, że aborcja jest niemożliwa – bo intruzi tak wczepili się w organizm nosicielki, że nie da się ich rozdzielić i zachować kobietę przy życiu.
Wszystko sprowadza się do magii. Podczas kopania nowego kanału robotnicy naruszyli trumnę, w której została zamknięta najpotężniejsza wiedźma, jaka kiedykolwiek chodziła po ziemi. Pomimo upływu lat jej moc nie zmalała, ożywiła mężczyznę z grobu obok i uczyniła go swoim sługą, następnie przystąpiła do działalności, która definiowała jej poprzednie życie. Otóż podrzucała usunięte płody, jak kukułka, niespodziewającym się niczego kobietom. Te, które miały szansę się urodzić, mieszkały w kanałach pomimo swoich deformacji i problemów rozwojowych. Ostatecznie wszystko ma swój szczęśliwy koniec, sprawa zostaje rozwiązana, czarownica pokonana, życie wraca do normy.
Biorąc jednak pod uwagę wydarzenia ostatnich miesięcy w Polsce, to cała książka ma dość specyficzny wydźwięk. Choć żyję pod kamieniem, to i do mnie dotarło echo polaryzujących społeczeństwo protestów. W tym kontekście “Dzieci zapomniane przez Boga” stają się lekturą co najmniej ryzykowną. Masterton zadaje pytania o istotę życia, prawo wyboru, i jego bohaterowie nie udają, że znają wszystkie odpowiedzi: mają swoje poglądy, najczęściej ostrożne i wyważone, zgodne z zachodnią myślą polityczną. Paradoksalnie czarownica z tej książki mogłaby przybić piątkę z obrońcami życia. Choć posługuje się czarną magią, to jednocześnie roztacza opiekę nad usuniętymi płodami i traktuje je jak dzieci, które zasługują na szansę. W tym też celu kradnie narządy i kończyny innych ludzi, po czym przeszczepia je swoim “pisklętom”.
Trudno tu mówić o moralności czarownicy. Z jednej strony jest obrończynią życia poczętego, z drugiej zupełnie nie dba o kobiety, które stają się inkubatorami dla usuniętych płodów, oraz bezlitośnie kaleczy ludzi którzy stają jej na drodze. Zapewne cel uświęca środki. Dopatrywałabym się w tym politycznych analogii, gdyby nie fakt, że paradoksalnie czarownica otaczała swoich podopiecznych większą troską, niż to ma miejsce w świecie rzeczywistym. Sama narracja nie wydaje sądów na temat dobra i zła. Detektywi usiłują rozwiązać sprawę i do tego sprowadza się ich zadanie, nie dają się wrobić w filozofowanie.
Technicznie jest to ten sam Masterton co zwykle. Płaskie postaci bohaterów, przedziwny przeciwnik, wartka akcja. Na minus jest cała komunikacja między bohaterami i powtarzające się streszczenia dotychczasowych wydarzeń, jakby autor miał do wyrobienia określoną liczbę znaków i usiłował ją sztucznie napompować. W jakichś ¾ fabuły atmosfera siadła, kulminacyjna scena kanałowej pielgrzymki do trumny czarownicy była zwyczajnie nudna. Poczucie klaustrofobii, obrzydzenie i prymitywne, toporne wręcz strachy to za mało, żeby stworzyć dobry fabularnie tekst. Do tego liczna galeria bohaterów, a każdy płaski i nudny. Nie pomagają próby ożywienia detektywa Perdoe i opisy jego skomplikowanej sytuacji rodzinnej oraz związkowej, które wpisują się w stereotyp zapracowanego policjanta. Na plus, po odłożeniu na bok moralnych i etycznych dywagacji, to całkiem sprawna powieść. Tempo wydarzeń angażuje, tematyka tabu, dodatkowo wynaturzona przez autora, jest wstrząsająca. Trzeba tylko pamiętać, że to fantastyka i w takich kategoriach należy ją rozpatrywać.
Zdjęcie autorstwa Dimitry Anikin z Pexels
Muzyka w intro i outro:
Daily Beetle by Kevin MacLeod
Link: https://filmmusic.io/song/3579-daily-beetle
License: https://filmmusic.io/standard-license
Komentarze